Do wypadku doszło 2 września 2011 r. w miejscowości Stropkowo (woj. mazowieckie) na drodze krajowej nr 10, gdy stojąca na poboczu terenowa toyota włączała się do ruchu. Wtedy nastąpiło zderzenie z motocyklem kierowanym przez Jarosława Wałęsę. Po wypadku europoseł w bardzo ciężkim stanie został przetransportowany śmigłowcem do warszawskiego szpitala przy ul. Szaserów. Badania wykazały, że w wypadku doznał wielu złamań, m.in. kości udowych, miednicy, kości przedramion, uszkodzony został też jego kręgosłup. Syn byłego prezydenta przeszedł w sumie 17 operacji.
Wczoraj na sali rozpraw kierowca toyoty Tadeusz M. nie przyznawał się do winy. - Wyjeżdżając na drogę, widziałem nadjeżdżający motocykl, ale był on tak daleko, że uznałem, iż zdążę wykonać manewr zawracania. Ubolewam nad tym, co się stało - mówił. Grozi mu od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności.
Z kolei syn byłego prezydenta twierdził, że nie pamięta wypadku. Być może już niedługo polityk będzie musiał się tłumaczyć przed sądem z tego, że w momencie wypadku przekroczył dozwoloną prędkość. Jechał 115 km/h zamiast przepisowych 90 km/h. Żeby jednak mógł być pociągnięty do odpowiedzialności, Parlament Europejski musi wyrazić zgodę na uchylenie mu immunitetu.