- Nie mam do nich pretensji. Stwierdzam tylko, że to był błąd, który ułatwił grę drugiej stronie - odpowiadał prezes PiS w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" na pytanie o to, jak na wynik wyborów wpłynęło poręczenie niektórych posłów PiS za zatrzymanego pseudokibica.
Jarosław Kaczyński przyznał się także do własnych błędów. - Kolejna sprawa to wypowiedź w książce na temat Angeli Merkel. Nie ukrywam, że to był mój błąd - dodał szef PiS. - Trzecia sprawa to publikacje sensacyjne, ale niepoparte nowymi faktami, dotyczące katastrofy smoleńskiej - mówił o kolejnej przyczynie wyborczej porażki, mając na myśli teksty w "Gazecie Polskiej Codziennej". - To nie zaszkodziło w przypadku tych, którzy to czytali. Natomiast zaszkodziło w przypadku tych, którzy nie czytali, ale słyszeli o tym - analizuje były premier.
Prezes Prawa i Sprawiedliwości przyznał także, że PO pomógł spot "Oni pójdą na wybory", na którym pokazywano m.in. ludzi, którzy walczą o krzyż przed Pałacem Prezydenckim. - To bardzo udany z punktu widzenia PO spot - stwierdził prezes. - Wnioski na przyszłość są takie, że wyborcy muszą zrozumieć - szczególnie ci, którzy aspirują do klasy średniej - jak bardzo się mylą, sądząc, że PO im to umożliwi. Błędów oczywiście trzeba unikać, ale gdyby nie było sprawy Merkel, to byłoby co innego - podsumował kampanię Jarosław Kaczyński.