- Przeszła więcej, niż można sobie wyobrazić, także w ostatnich latach życia. Mimo to mogła jeszcze kilka lat żyć... To są moje, syna, myśli w tym czasie. Chyba zrozumiałe - wyznaje Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla tygodnika "W sieci".
Prezes PiS nie ma wątpliwości, że stan zdrowia matki znacznie pogorszył się po katastrofie smoleńskiej. - Ten związek był bezpośredni. Wylew, jakiego doznała, był skutkiem tego, co się działo przed pierwszą rocznicą tragedii. Widziała niestety, choć starałem się ją chronić, tę uruchomioną wtedy potworną kampanię nienawiści. Widziała, że odbierane jest nam nawet prawo do godnego uczczenia śmierci jej śp. syna, mojego brata, prezydenta Rzeczypospolitej, jego żony i elity państwowej, która zginęła w Smoleńsku. Wtedy zaczął się cały ciąg komplikacji zdrowotnych, zakażeń szpitalnych. Tak, gdyby nie było Smoleńska, mama nie doznałaby wylewu i na pewno by żyła - przekonuje prezes. I zapewnia, że robił, co mógł, by mama nie obserwowała politycznej, posmoleńskiej wojny. - Mówiłem: nie czytaj, nie oglądaj, bo zwariujesz. Ale tłumaczyła, że nie może zamknąć się na świat, że musi mieć kontakt z tym, co się dzieje - wspomina. I zapewnia, że będzie walczył o smoleńską prawdę i zmiany polityczne. - Moim obowiązkiem wobec mamy i wobec mojego brata, prezydenta Rzeczypospolitej, jest, by z całych sił próbować w Polsce coś zmienić, by naprawić to, co złe. Nie ma mowy o żadnym moim wycofaniu się z polityki. Odwrotnie: będzie ofensywa - zapowiedział Jarosław Kaczyński.