W posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego mogą brać tylko udział najważniejsze osoby w państwie, więc nic dziwnego, że marszałek Sejmu Bronisław Komorowski nie zgodził się, by uczestniczył w nich prawnik PiS.
Kandydat na prezydenta partii opozycyjnej dobrze o tym wiedział, ale na specjalnie zwołanej konferencji prasowej sugerował, że to rodziny tragicznie zmarłych powinny jako pierwsze poznać stenogramy czarnych skrzynek, które rejestrowały rozmowy pilotów Tu-154M.
Jarosław Kaczyński nie zawahał się nawet zasugerować, że interes rodzin jest sprzeczny z interesami państwa. Stwierdził, że nie chce uczestniczyć w tym spotkaniu. - Pierwszeństwo powinny mieć rodziny, a nie politycy. Mam nadzieję, że marszałek Sejmu uchyli dziś drzwi Belwederu – mówił prezes PiS. Komorowski zamknął jednak drzwi przed mecenasem...
Wypowiedź brata Lecha Kaczyńskiego nie pozostawia wątpliwości, że ubiegający się o fotel prezydenta polityk wrócił na główne tory swojej kampanii wyborczej, którą oparł na solidarności z rodzinami ofiar katastrofy.
- Nie chcę brać udział w posiedzeniu, bo nie chcę mieć żadnych przywilejów jeśli chodzi o zapoznawanie się z materiałami z czarnych skrzynek tupolewa – wyjaśnił swoją decyzję. Zaznaczył jednak, że gdyby obrady Rady Bezpieczeństwa Narodowego dotyczyły powodzi, wziąłby w nich udział.
- Jestem głęboko zaniepokojony tym, że znów grozi nam powódź, i chcę oświadczyć, że jeśli tylko w tej sprawie będzie zwołana Rada Bezpieczeństwa Narodowego, to jestem do dyspozycji - zapewnił Jarosław Kaczyński.