- Prezes PiS najpierw dał się zmanipulować i pod wpływem prochów przywdział owczą skórę. Na aktualnym etapie albo przestał je brać, albo zmienił doktora i odrasta mu wilcza - kpi z Kaczyńskiego Marek Siwiec (55 l.), eurodeputowany SLD.
W dwóch ostrych wywiadach dla "Newsweeka" i "Rzeczpospolitej" Jarosław Kaczyński bezpardonowo rozlicza się z twórcami swojej kampanii wyborczej. Dostaje się przede wszystkim Joannie Kluzik-Rostkowskiej (47 l.) i Pawłowi Poncyljuszowi (41 l.). Prezes twierdzi, że to nie on zaproponował byłej minister pracy kierowanie sztabem.
Przeczytaj koniecznie: Jarosław Kaczyński: W Smoleńsku byłem na silnych lekach
- Początkowo sądziłem, że Joanna będzie raczej tylko twarzą kampanii, bo jest rzeczywiście wyjątkowo urocza. Później ona zapragnęła być realnym szefem. No i to nie była dobra decyzja, miała niemal od razu negatywne konsekwencje. Jeśli ktoś ma ogromny urok osobisty, to powinien występować w telewizji, ale niekoniecznie podejmować decyzje organizacyjne w kampanii - twierdzi Kaczyński.
Zdrowo obrywa również Poncyljusz. Kaczyński zaprzecza, że to on zrobił go rzecznikiem.
- Powołano go, a ja nie podniosłem wielkiego protestu. Było takie przeświadczenie, że ładne buzie w sztabie - a on jest przystojny - i demonstrowanie, że ja jestem niesłychanie łagodny, przyniesie nam poparcie elektoratu wielkomiejskiego. Łagodnie mówiąc, nic z tego nie wyszło - twierdzi. Zdradza również prawdziwe powody rozstania z Markiem Migalskim (41 l.). Okazuje się, że w tym wypadku nie poszło o różnice polityczne, ale o... stringi. - Przestałem widzieć dla niego miejsce od chwili jego występu w sklepie bieliźniarskim - ucina zdecydowanie prezes PiS.
Ze słów Kaczyńskiego można odnieść wrażenie, że prawdziwą przyczyną porażki w wyborach był ciężki szok po tragedii smoleńskiej i duże ilości zażywanych leków. - Byłem w potwornym szoku po śmierci brata. Musiałem brać bardzo silne leki uspokajające, co też miało swoje skutki. Ja nigdy w życiu przedtem żadnych takich leków nie brałem, w związku z tym zadziałały na mnie niezwykle silnie - twierdzi i przekonuje, że odegrał rolę, którą dla niego i za niego całkowicie wymyślono.
Politycy PiS są zszokowani wywiadem prezesa. Ale tylko niektórzy chcą oficjalnie rozmawiać na ten temat. - Nie wiem, jakie to były leki. I jaka ilość. A co do oceny kampanii wyborczej przez prezesa PiS, to nie byłem blisko sztabu wyborczego... - mówi nam Bolesław Piecha (56 l.), były wiceminister zdrowia i poseł PiS.
Patrz też: Zeznania Jarosława Kaczyńskiego w sprawie Smoleńska: Tusk jest odpowiedzialny za katastrofę
Bardziej rozmowni są politycy opozycji. I na Kaczyńskim nie zostawiają suchej nitki. - Sztabowców można znowu wyrzucić, ale nowych prochów na kolejną odsłonę może zabraknąć - pisze na swoim blogu Siwiec. Krytyki nie szczędzi prezesowi także Małgorzata Kidawa-Błońska (53 l.) z PO.
- Rozumiem ból i cierpienie prezesa, ale biorąc udział w kampanii, polityk powinien mieć świadomość tego, co robi. A nie zrzucać winę na leki - ocenia posłanka.
Dr Jarosław Woroń z krakowskiego ośrodka monitorowania działań niepożądanych leków
- To musiały być jakieś leki o działaniu uspokajającym i przeciwlękowym, a nie antydepresyjne, gdyż te drugie nie działają natychmiastowo. Możliwe, że chodzi o substancje z grupy benzodiazepin, do której należy np. relanium. Mogą one powodować senność i spowolnienie. W takim stanie łatwiej wpływać na czyjeś decyzje. Tego rodzaju leki mogą zaburzać pamięć.