Ksiądz wpadł na pomysł, jak zachęcić wiernych do dawania ofiary na Kościół. Najpierw podzielił parafię na grupy po 20 domów. Następnie dla każdej grupy zakupił zeszyt, gdzie mają być zanotowane ofiary wraz z nazwiskiem darczyńcy. Do zbierania ofiar wyznaczył parafian, którzy po wszystkim zanoszą pieniądze na plebanię i rozliczają się z księdzem. Duchowny nie widzi w tym nic złego i mówi nam, że datki są dobrowolne. – Zbiera i płaci tylko ten, kto chce – twierdzi.
- Ksiądz naszej parafii Piotr Wojnar wymusza od nas mieszkańców naszej wsi pieniądze. Do tego czasu w kościele była skarbonka i wierni dobrowolnie do tej skarbonki wrzucali datki ile kto może - czytamy w piśmie skierowanym do Archidiecezji w Przemyślu. Mieszkańcy boją się głośno mówić o sprawie, stąd nikt nie podaje swojego nazwiska. – Dużo osób boi się, że ksiądz będzie potem się mścił, przy chrztach czy pogrzebach. I dla świętego spokoju woli już dać te 20 zł. Ale nie tędy droga - mówi w rozmowie z Na Temat mieszkanka Jasionki.
Ksiądz przekonuje, że to dobrowolne datki, a ich osoby do zbierania ofiary zgłaszają się dobrowolnie.
Na co idą pieniądze?
Mieszkańcy zauważają, że po poprzednim proboszczu zostało blisko 100 tys. złotych, które zagospodarować miał ksiądz Wojnar. Jednak niszczejący stan kościoła nie wskazuje na to, aby pieniądze przeznaczane były na jego modernizację. – Kościół jest słabo ogrzewany, nie ma kościelnego, Rada Parafialna nie robi żadnych spotkań, a jej przewodniczącym jest proboszcz – tłumaczy parafianin.
Mieszkańcu zauważyli również, że ksiądz jeździ nowym samochodem, a w garażu ma jeszcze skuter oraz motor. – Ale proszę pani, samochód mam sprzed kilku lat. Przecież każdy ma dziś samochód. Motor i skuter mam, ale kiedy kupione? 15 lat temu w Bieszczadach. Trzeba oddzielić pieniążki parafialne od tych prywatnych. I te z parafialnego konta będą wydatkowane na cel parafialny – zaznacza duchowny w rozmowie z dziennikarką Na Temat.
Zobacz: 16-latka skoczyła z wiaduktu. Przerażające samobójstwo w Bytomiu