- W śmierć Madzi zamieszane są trzy osoby. Dwie bezpośrednio przyczyniły się do jej śmierci, a trzecia pomogła w pozbyciu się ciała dziecka - mówi Krzysztof Jackowski. - Madzia nie umarła w wyniku wypadku. Czuję, że ktoś pomógł jej się udusić, zaczadzić, zakrztusić. W moich wizjach ona umarła, bo nie mogła oddychać. Poza tym jej śmierć nastąpiła 12 godzin wcześniej niż podawano dotychczas - dodaje.
Zdaniem jasnowidza za sześć, siedem tygodni prokuratura przedstawi matce Madzi mocne dowody. - Wtedy ona pęknie, zacznie mówić prawdę. Wskaże winnych śmierci jej dziecka. Ona będzie ofiarą tej tragedii - przewiduje.
Krzysztof Jackowski czuje, że tragiczne wydarzenia związane ze śmiercią Madzi nie doprowadzą do rozpadu małżeństwa jej rodziców. Ta sprawa nie pogrąży też policji i prokuratury, których działania w ostatecznym rozrachunku będą jeszcze chwalone.
Nim to nastąpi, śledczy wezwali na przesłuchanie Katarzynę i Bartłomieja - rodziców Madzi. Wczoraj oboje stawili się w katowickiej prokuraturze. Ona w opatrzonej już blond fryzurze, on za to przystrzyżony na komandosa. Po godzinie pierwsza opuściła budynek prokuratury Katarzyna. Prokurator przedstawił jej dwa nowe zarzuty.
Oba to echo zamkniętej właśnie sprawy o rzekome uprowadzenie małej Madzi. Jak wiadomo, Katarzyna W. wymyśliła całą historię. Śledczy przedstawili jej zarzut zawiadomienia o niepopełnionym przestępstwie oraz zarzut podejmowania zabiegów i tworzenia fałszywych dowodów w celu skierowania postępowania karnego przeciw osobie, która rzekomo miała brać udział w uprowadzeniu dziewczynki.
Za te przestępstwa grozi jej do 2 lat więzienia. Bartłomiej Waśniewski także został przesłuchany, ale nie usłyszał żadnych zarzutów.