Krzysztof Jackowski przyłożył do czoła zdjęcie Roberta. Po chwili wpadł w trans. Potworna wizja, trwająca kilkadziesiąt minut, nie pozostawiła złudzeń. - Chłopak nie żyje, a jego ciało leży w wodzie w miejscu, które narysowałem na mapie - słowa jasnowidza brzmiały jak wyrok.
Rodzice Roberta W. zawieźli mapkę policjantom. Ci jednak nie zamierzali korzystać z pomocy jasnowidza. Uznali, że policyjni specjaliści są od niego lepsi. Najbliżsi chłopaka uparli się jednak, że ich syn jest w miejscu narysowanym na mapie. W końcu udało im się namówić funkcjonariuszy na to, żeby przeczesali wskazaną przez nich okolicę. Okazało się, że kilka metrów od brzegu i 100 metrów od dyskoteki, w szuwarach, leżał Robert. Jego skulone ciało 5 dni gniło w wodzie.
Policja nie chce na razie mówić o przyczynach śmierci chłopaka. Krzysztof Jackowski jest jednak pewny, że to było morderstwo!
- Zaczęło się od kłótni na dyskotece. Roberta zaatakowało trzech mężczyzn. Uciekł z dyskoteki do miasta. Oprawcy pobiegli za nim. Dopadli go i bestialsko skatowali. Nie wiem, czy jeszcze żył, czy już nie, kiedy wrzucili go do wody - mówi jasnowidz.
Poprosiliśmy Krzysztofa Jackowskiego, żeby opisał morderców Roberta. - Jeden z nich ma około 30 lat. Miał już do czynienia z policją. Dwóch następnych jest dużo młodszych - mają od 20 do 22 lat. Moja wizja była jednoznaczna. To oni go zabili - mówi z przekonaniem Jackowski.
Prokuratura nie ujawniła jeszcze wyników sekcji zwłok. Wczoraj odbył się pogrzeb Roberta. Zrozpaczona rodzina długo żegnała go w kaplicy. Zapłakana matka nie mogła oderwać się od swojego syna, głośno zawodząc nad jego ciałem. Niestety, nic już nie zwróci Robertowi życia.