Strażaków zaalarmował 17-latek, który spał na poddaszu domu. Obudził się około północy i zobaczył kłęby dymu, - Powiedział, że nie jest w stanie zejść na dół, gdzie znajdują się pozostali członkowie rodziny - relacjonował TVN24 Edward Deberny ze straży pożarnej w Jastrzębiu-Zdroju. W domu było jeszcze pięć osób.
Strażacy nie mogli dostać się do budynku, bo przez opuszczone rolety antywłamaniowe, przypominał on twierdzę. Najpierw przez okno na poddaszu ratownicy ewakuowali 17-latka i 13-letnią dziewczynkę. Kiedy udało im się wejść do domu, wynieśli 40-letnią matkę, 18-letnią dziewczynę, 10-letniego chłopca i 4-letnią dziewczynkę. W najgorszym stanie były cztero i trzynastolatka. Starsza zmarła na miejscu, młodsza dziewczynka w szpitalu. Obie przez zaczadzenie.
W momencie tragedii w domu nie było ojca dzieci. Kiedy 41-letni mężczyzna przyjechał na miejsce, zasłabł i w szoku trafił do szpitala. Karetki zabrały też pozostałych członków rodziny.
Przyczyny pożaru jeszcze nie potwierdzono, ale strażacy podejrzewają, że ogień pojawił się przez zostawione włączone żelazko.