Do rodzinnej masakry doszło w nocy z niedzieli na poniedziałek. W jednym z mieszkań w bloku przy ul. Wielkopolskiej mieszkało małżeństwo F. Tomasz F. od 18 lat był policjantem miejscowej komendy. Miał nawet tytuł dzielnicowego roku. Jego żona Izabela (40 l.) była nauczycielką języka polskiego w gimnazjum. Wychowywali córkę, czternastoletnią Kasię. - Wzorowa, szczęśliwa rodzina - myśleli ich sąsiedzi. Aż do poniedziałkowego popołudnia...
Wówczas Izabela F. nie przyszła do pracy w szkole. Także jej córka nie pojawiła się na lekcjach. - Zadzwoniła do mnie znajoma, pytała, czy nie wiem, co się dzieje z Izą. Zdziwiłam się, bo ona nigdy nie zawodziła, zawsze była solidna. Zaczęłam dzwonić, ale bez skutku. Pukałam do drzwi, ale nikt nie otwierał. Wezwałam policję - mówi jedna z sąsiadek F.
Policjanci najpierw próbowali skontaktować się ze swoim kolegą, ale i jego telefon milczał. Wtedy patrol pojawił się w bloku przed drzwiami mieszkania. Kiedy udało się je sforsować, funkcjonariusze oniemieli. Tomasz F. wisiał, a jego żona i córeczka leżały w kałużach krwi. Zamordowane ciosami noża. - Policjant wszedł do środka i zaraz wyszedł blady jak ściana. Oparł się o poręcz klatki schodowej i powiedział tylko: masakra - opisuje jedna z sąsiadek F.
- Na razie nie wiemy, dlaczego doszło do tej tragedii ani czym była spowodowana - mówi krótko Jacek Rzeszowski, szef Prokuratury Rejonowej w Jastrzębiu-Zdroju.
Najbliżsi zamordowanych nie chcieli z nami rozmawiać. Matka Izabeli F., Alina B. (61 l.), napisała jedynie w jednym z serwisów społecznościowych: "KOCHANI, DOTKNĘŁA MNIE WIELKA TRAGEDIA. STRACIŁAM TROJE BLISKICH MEMU SERCU: CÓRKĘ, WNUCZKĘ I ZIĘCIA. USZANUJCIE MOJĄ ŻAŁOBĘ I... ŚPIESZCIE SIĘ KOCHAĆ LUDZI... ZBYT SZYBKO ODCHODZĄ".