Kto zawinił? Dlaczego policja od razu nie rozpędziła bijących się osób? To pytania, na które próbują odpowiedzieć policjanci i władze miasta.
Początkowo media podawały, że to kibice Ruchu napadli na marynarzy. Przesłuchani świadkowie twierdzą jednak, że było przeciwnie...
Kibice Ruchu Chorzów przyjechali w niedzielę na mecz z Arką Gdynia około 10. Postanowili poczekać na to spotkanie na plaży.
>>> Skandal w Łomiankach, kibole Legii przerwali mecz Polonii
Do bójki kiboli z marynarzami z meksykańskiego żaglowca "Cuauhtemoc" doszło około godz. 15. Według świadków poszło o kobiety. Meksykanie podrywali dziewczyny na plaży. To nie spodobało się kibolom... Wystarczyła chwila, żeby mała bójka przerodziła się w krwawą awanturę. Tę wersję potwierdza wstępnie policja.
Po awanturze do szpitala trafiło 10 osób. Nie odniosły jednak ciężkich obrażeń.
- Jedna osoba przebywa w szpitalu z raną kłutą. To mężczyzna z południa Polski. Kilku innym udzielono opieki medycznej. W tej chwili zatrzymanych jest dwóch Polaków. Obywatela Meksyku oddano pod nadzór kapitana statku. Staramy się wychwycić kluczowe momenty. Przeglądamy zapisy z kilku kamer - mówi Joanna Kowalik-Kosińska z komendy gdańskiej policji.
Osoby obserwujące zajście zarzucają policji, że zareagowała zbyt późno. Władze Gdyni mają o to żal do stróżów prawa.
- Jeżeli okaże się, że w tej sprawie popełniono błędy, będziemy oczekiwać wyciągnięcia konsekwencji - zapowiada Wojciech Szczurek, prezydent Gdyni.
Wyjaśnień od policji domaga się też minister spraw wewnętrznych Bartosz Sienkiewicz.
- Będę żądał informacji, dlaczego kibole znaleźli się na gdyńskiej plaży - stwierdził wczoraj.