Do zdarzenia doszło w noc 13 maja. Dwaj mężczyźni, którzy podróżowali autobusem MPK na koniec podróży nie chcieli wysiąść z pojazdu i zaczęli grozić kierowcy. Mężczyzna wezwał policjantów - kiedy agresywny 22-latek nadal nie chciał się uspokoić, policjanci użyli paralizatora. Potem funkcjonariusze odwieźli ich na izbę wytrzeźwień. W trakcie transportowania na miejsce, po raz kolejny 22-latek zaczął się awanturować. Jednak następnego dnia mężczyzna przyznał się do znieważenia policjantów. Tymczasem jego rodzice złożyli zawiadomienie w sprawie użycia paralizatora. - Do zawiadomienia dołączono obdukcję z zakładu medycyny sądowej stwierdzającą niewielkie obrażenia ciała - powiedział Gazecie Wyborczej Jacek Nowicki, szef Prokuratury Rejonowej w Warszawie.
Oprócz prokuratury, sprawę wyjaśniają funkcjonariusze z Biura Spraw Wewnętrznych. Sprawdzili oni dane z paralizatora, przeszukali również szafki policjantów. Co ważne, ustalono, że funkcjonariusz, który użył paralizatora, był przeszkolony jak działa urządzenie.
Czytaj: Śmierć Igora Stachowiaka na komisariacie. Rzecznik KGP komentuje sprawę