Akcja pacyfikowania mężczyzny rozegrała się w uzdrowiskowej części Jeleniej Góry - Cieplicach. Miejscowa policja i prokuratura wyjaśniają okoliczności śmierci mężczyzny. - Początkowo było to postępowanie dotyczące użycia tasera przez policjanta - poinformował, cytowany przez "Gazetę Wrocławską", rzecznik Prokuratury Okręgowej w Opolu Stanisław Bar. - We wtorek mężczyzna zmarł, więc w naszym śledztwie będzie też badane, czy śmierć tego człowieka pozostaje w związku z użyciem paralizatora. Zlecono już sekcję zwłok - uzupełnił. Według rzecznika policji mężczyzna, do którego przyjechali funkcjonariusze, zaczął w nich rzucać ciężkimi ceramicznymi kaflami. Podobno nie chciał też odłożyć noża, którym miał atakować swoją matkę. Po obezwładnieniu paralizatorem mężczyzna zasłabł. Trafił do szpitala, gdzie po kilku dniach zmarł.
Jelenia Góra. Policjanci razili go paralizatorem. Zmarł po kilku dniach
Ta historia nie daje spokoju całej dolnośląskiej policji. Wszystko zaczęło się 5 maja. Kobieta wezwała mundurowych, bo twierdziła, że syn zaatakował ją nożem. Policjanci przyjechali na miejsce zdarzenia. Według ich relacji mężczyzna był bardzo agresywny i zachowywał się tak, jakby był pod wpływem narkotyków. Z tego powodu jeden z funkcjonariuszy użył paralizatora. Udało się obezwładnić agresora. Po kilku dniach mężczyzna zmarł.