Kiedy pan Jerzy w radiu usłyszał o śmierci pięciu polskich żołnierzy w Afganistanie, aż przysiadł z przerażenia. Jakby przeczuwał straszną prawdę. Odegnał jednak od siebie czarne myśli, nadzieja była silniejsza. Razem z żoną do ostatniej chwili modlili się, żeby ich Piotr dał znak życia. Ale kilka godzin później przed drzwiami mieszkania Ciesielskich stanęli umundurowani oficerowie. Ich widok nie pozostawiał już złudzeń.
- Nie mogłem złapać oddechu. W głowie aż mi huczało - mówi załamany ojciec. Informacji o śmierci syna nie wytrzymało matczyne serce. - Proszę przyjąć kondolencje. Państwa syn poległ na polu chwały - po usłyszeniu tych słów Joanna Ciesielska (59 l.) osunęła się nieprzytomna na kanapę. - Dobrze, że był z nimi lekarz, bo jednego dnia straciłbym też żonę - mówi pan Jerzy.
Matka żołnierza, który zginął w Afganistanie, z zawałem serca trafiła do szpitala. Teraz nikt w rodzinie nie myśli o świętach, wieczerzy.
- W Wigilię pogrzeb syna - pan Jerzy ociera łzy spływające po twarzy. Starszy kapral Piotr Ciesielski zostanie pochowany w rodzinnej Ostródzie. Ojciec żołnierza jest silnym mężczyzną i choć sam ledwo trzyma się na nogach, ciągle myśli o żonie w szpitalu i wnukach. - Przecież Piotrek osierocił dwie córki. Jedna ma dwa, a druga cztery latka - Jerzy Ciesielski załamuje ręce. - Nikt z nas nie potrafi pogodzić się z tą stratą.
Przed ojcowskimi oczami przesuwa się całe życie ukochanego syna. Piotr był jednym z jego pięciu synów. Zawsze do czegoś dążył, miał różne pasje. - Najpierw skończył studia dziennikarskie. Potem poszedł do wojska. To sukcesy w sporcie go do tego nakłoniły. Był świetnym wioślarzem - wspomina pan Jerzy. - Czułem, że wyjazd na tę zmianę do Afganistanu nie jest po myśli Piotrka, ale musiał jechać, jeśli chciał przedłużyć kontrakt na zawodowego żołnierza - dodaje załamany ojciec.