Plewa jest szefem dyrekcji generalnej KE ds. rolnictwa od ponad miesiąca, przez poprzednie siedem lat był tam zastępcą. To bardzo prestiżowe stanowisko, traktowane na równi z ministerstwami w poszczególnych krajach Unii Europejskiej. Prestiżowe również są zarobki. Razem z premiami i dodatkami polski urzędnik może dostawać miesięcznie nawet ok. 100 tys. złotych (sama podstawowa pensja to ok. 70 tys. złotych).
>>> Komisja Europejska zamroziła 4 MILIARDY EURO na budowę POLSKICH DRÓG!
To właśnie organ, na którego czele stoi Plewa, wlepił nam ostatnio karę 80 milionów euro. Powód? Nieprawidłowości dotyczące płatności w ramach Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich. Ten sam Plewa, kiedy Polska wchodziła do Unii, jako wiceminister rolnictwa w rządzie SLD-PSL negocjował warunki, na których polskie rolnictwo miało dostawać unijne pieniądze.
Jerzy Plewa nie chce rozmawiać
Czy w takim razie nie powinien przekonać unijnych urzędników do polskich racji? - Nie będę się na ten temat wypowiadał. Bez komentarza - uciął wczoraj rozmowę z nami Plewa.
Urzędnika broni PSL. - Zarzuty do Polski mieli unijni audytorzy. Pan Plewa tym się nie zajmował - mówi europoseł Jarosław Kalinowski (51 l.). Innego zdania jest opozycja.
- To przejaw politycznej schizofrenii. Wychodzi na to, że pan Plewa jest urzędnikiem, który negocjuje najlepsze warunki dla Polski, by później stać na straży interesów Komisji Europejskiej - mówi europoseł Adam Bielan (39 l.).