- Zaprosił mnie na scenę zwycięzców podczas wieczoru wyborczego, wyeksponował w reflektorach, to znaczy, że uznał, że mu nie przeszkadzam. A wręcz przeciwnie, że moje poparcie jest pomocne. Sam nie podejrzewałem się o takie wpływy, pozytywną magię mojego nazwiska. Jestem jak kurwa, utrzymanka biznesmena, która udaje, że nie istnieje, by nie przynosić kłopotów. Ale jak mój kochanek kupuje mi futro i prowadzi na premierę do opery, to przecież nie będę się opierać - powiedział Urban w wywiadzie dla wp.pl.
Redaktor naczelny tygodnika "NIE" wieszczy też upadek lewicy. - Leszek Miller (jako szef klubu parlamentarnego SLD - przyp.red.) to powrót człowieka zgranego i dowód schyłku lewicy. Różne formacje powstają, pną się na szczyt i giną, tak to w polityce bywa. Wydaje mi się, że SLD przeszło ze szpitala, w którym do tej pory było, do hospicjum - ocenił Urban.
- Szefem SLD będzie Miller albo jego figurant. Gdyby Miller stał na czele klubu, a Józef Oleksy był szefem partii dla wszystkich byłoby oczywiste, że partia cofa się w lata 90., zamiast maszerować naprzód. W XXI w. byłoby to śmieszne - dodał.
Jerzy URBAN o poparciu Palikota: Jestem jak KUR...
Jerzy Urban ceni Janusza Palikota nie tylko za poglądy, ale za śmiałość ich wyrażania i umięjetność zjednywania sobie sympatii ludzi. Udzielił poparcia Ruchowi Palikota, bo wierzy, że lider tej partii może być "mesjaszem lewicy". Skorzystał z zaproszenia na wieczór wyborczy do Palikota, bo jest "jak kur..., utrzymanka biznesmena, która udaje, że nie istnieje, by nie przynosić kłopotów".