Proces Marka N. ruszył niedawno w Zgierzu pod Łodzią. Mężczyzna, który sam tytułował się księdzem kościoła starokatolickiego odpowiada za oszustwa, pozbawianie wolności i przejmowanie majątków pensjonariuszy domów pomocy, które prowadził bez żadnego zezwolenia. Grozi mu do 10 lat więzienia.
Jedną z jego ofiar jest pani Ewa.
- Miałam problemy finansowe, moje mieszkanie miało zostać zlicytowane – opowiada. - Wtedy zjawił się on. Mówił, że mi pomoże. Zwabił mnie do auta twierdząc, że pojedziemy zapłacić rachunki. Ale wywiózł mnie kilkaset kilometrów od domu w Gdyni. Przez cztery miesiące więził mnie w swoim ośrodku w Działach Czarnowskich. Zabrał mi telefon, nie mogłam się stamtąd wydostać – dodaje.
W czasie, gdy pani Ewa wbrew swojej woli tam przebywała, Marek N. za ponad 150 tys. zł sprzedał jej mieszkanie. Kobiecie po spłacie długów powinno zostać blisko 70 tys. zł, ale te pieniądze przejął fałszywy ksiądz. W efekcie Ewa Jędrzejewska została bez mieszkania i bez gotówki. Z ośrodka w Działach Czarnowskich udało jej się w końcu uciec, dziś mieszka w schronisku w Gdyni.
W trakcie procesu przed sądem w Zgierzu chce odzyskać skradzione pieniądze.
- Na sali sądowej szyderczo śmiał się ze mnie. Przez niego nie mam teraz gdzie się podziać. Gdyby oddał mi to, co ukradł, mogłabym chociaż kupić jakieś maleńkie mieszkanie – mówi pani Ewa.