Paweł od zawsze kochał sport. Nie wyobrażał sobie dnia bez aktywności fizycznej. Aż do feralnego dnia, po którym jego życie zmieniło się o 180 stopni. Miał wtedy zaledwie 24 lata.
Wszystko zaczęło się od niepozornej stłuczki samochodowej, po której bolała go szyja. Paweł zignorował dolegliwości i parę dni później wyjechał na weekend majowy nad jezioro.
– Postanowiłem się wykąpać. Wbiegłem jak większość ludzi do wody i w chwili, gdy się zanurzałem, kręgosłup szyjny nie wytrzymał – opowiada Paweł.
Był przekonany, że to już koniec
Przerażony chłopak nie mógł się ruszyć, był przekonany, że zaraz się utopi.
– Od razu dotarło do mnie, co się stało. I tak błagając w duszy, by nikt nie myślał, że żartuję, czekałem na pomoc. W końcu straciłem przytomność. Byłem na granicy życia i śmierci – wspomina Paweł Parus.
Na ratunek rzuciła się jego koleżanka, która zauważyła, że coś jest nie tak. Udało jej się wyciągnąć chłopaka z wody. Cud sprawił, że na plaży wypoczywało tego dnia dwóch lekarzy. To oni przeprowadzili reanimację, dzięki której Paweł przeżył.
16 stopni nie do pokonania
– Po odzyskaniu przytomności szybko pojąłem, co się stało - paraliż od szyi w dół. Nie mogłem ruszyć niczym – wspomina Paweł.
Wypadek zabrał mu niemal wszystko: sprawność, pracę i studia. Kolejne dni, miesiące i lata to dla Pawła ciągła walka o zdrowie i nieustanna rehabilitacja. Udało mu się odzyskać częściową samodzielność, jednak od normalnego funkcjonowania dzieliła go nadal przepaść, a dokładnie 16-stopniowe schody w domu, po których Paweł nie mógł zjechać wózkiem.
Los znów zamieszał w jego życiu
Zdeterminowany chłopak postanowił szukać pomocy. Za namową znajomych odezwał się do jednej z wrocławskich fundacji.
– Fundacja LC Heart (obecnie Fundacja Jolanty i Leszka Czarneckich) zajęła się moją sprawa błyskawicznie. Dostałem od niej jeden „warunek”. My finansujemy platformę schodową, a Ty wracasz na uczelnię - opowiada Paweł.
Jak przyznaje, to był prawdziwy przełom. Mógł wreszcie na dobre zacząć funkcjonować także poza swoim domem. Wrócił też na uczelnię - dzięki 2-letnim studiom dziennikarskim, zaczął nareszcie czuć się normalnie. Fundacja zapewniła mu również nowoczesny napęd do wózka.
– Po raz pierwszy od wielu lat mogłem swobodnie poruszać się na wózku. Odzyskałem samodzielność. Platforma schodowa i system napędowy były niczym los na loterii – opowiada Paweł.
Nowe życie
Dzisiaj Paweł to wulkan energii i spełniony, aktywny człowiek. Jako zapalony kibic Śląska Wrocław założył pierwszy w Polsce Klub Kibiców Niepełnosprawnych, któremu do dziś szefuje. Jest wzorem aktywności dla wielu osób, które dziś mają przed sobą bariery do pokonania. Przez ponad dekadę działalności zorganizował przeszło 250 wypraw dla osób niepełnosprawnych na różne wydarzenia sportowe. Ale to nie wszystko - życie znów go pozytywnie zaskoczyło. Paweł w Stowarzyszeniu KKN poznał też swoją żonę, która działała tam jako wolontariuszka.
Dziś, kiedy patrzy wstecz, nie może uwierzyć w to, co się wydarzyło. Wypadek i późniejsze sprzyjające okoliczności dały mu niezwykłe pole do działania. Współuczestniczył w przygotowaniach do Euro 2012. Od 2015 roku jest Pełnomocnikiem Marszałka ds. Osób z Niepełnosprawnościami na Dolnym Śląsku.
Paweł Parus od kilku miesięcy współpracuje też z Polskim Związkiem Piłki Nożnej, dbając o dostęp do wydarzeń piłkarskich dla niepełnosprawnych. Jak przyznaje, ma świadomość wsparcia, które otrzymał, dlatego teraz to on chce pomagać i dawać przykład kolejnym, potrzebującym osobom.