"Super Express": - Martwi się pan formą Małysza przed świętami?
Jan Szturc, wujek i pierwszy trener Adama Małysza: - Niezbyt dobrze wypadł w pierwszym okresie startów. Ma głównie problemy z pozycją dojazdową, a przez to z odbiciem. Na pewno daleki jest jeszcze od najwyższej formy. Ale nie przesadzałbym z tymi zmartwieniami.
- A ta słabsza forma Adama to wynik przemęczenia czy czegoś innego?
- Już od inauguracji w Kuusamo widać, że nasi skoczkowie dość ciężko podnoszą się na progu skoczni. Na pewno jest przemęczenie, zresztą przyznaje to sam Hannu Lepistoe. Ale widać już pewną poprawę. Powolutku, małymi kroczkami...
- Nie skreślamy więc jeszcze Adama?
- Na pewno nie! Adam zasmakuje jeszcze zwycięstwa w tym sezonie i będziemy się cieszyć z jego postawy. A do końca Pucharu Świata jest jeszcze ponad dwadzieścia konkursów.
- Potrafi pan sobie wyobrazić Małysza walczącego jeszcze o Puchar Świata 2007-08?
- Wszystko się może wydarzyć, jeśli tylko Adaś złapie rytm i automatyzm ruchów na skoczni. Jestem przekonany, że nie wszyscy wytrzymają całą zimę, a akurat jemu pomóc w tym może doświadczenie. Dzisiaj ton nadaje Thomas Morgenstern, ale mam wątpliwości, czy tak będzie nadal. Bo zawodnik nie jest w stanie skakać na najwyższym poziomie przez trzy miesiące.