Brudziński w rozmowie z Moniką Olejnik skrytykował współną inicjatywę Janusza Palikota i Leszka Millera, któzy maja w planach organizację marszu pod hasłem "Razem dla Europy, przeciw faszyzmowi". Ma to byc reakcja na zamieszki i burdy do jakich doszło 11 listopada. Partia Millera domaga się również zdelegalizowania ONR i Młodzieży Wszechpolskiej.
- Nie stawiam znaku równości między Millerem i Palikotem, ale jak jestem przeciwny objawom chuligaństwa, to oburzające jest tolerowanie chuliganerii werbalnej – mówił Brudziński - To jest oburzające - żeby nie powiedzieć porażające - akceptowanie kogoś takiego, takiej politycznej kreatury, jak Janusz Palikot - stwierdził poseł PiS.
Brudziński mówił też o powstaniu nowego Ruchu Narodowego, który "narodził się" podczas Marszu Niepodległości oraz o działaniach policji, która starła się z uczestnikami Marszu. - Nie mam obaw do żadnej skrajności, także do lewackiego tałatajstwa - ocenił.
Polityk skrytykował nadmierną mobilizację policji, która miała ochraniać niedzielne marsze w Stolicy. - Mobilizacja policji była bulwersująca. Zatrzymywali autobusy jadące do stolicy, szukali, a pałek i rac nie znaleźli jednak. Czy rzeczywiście takie siły policyjne nie mogły sobie poradzić z chuligaństwem? - pytał Brudziński.
Według niego, mało prawdopodobne jest, żeby Donald Tusk, Jarosław Kaczyński i Bronisław Komorowski szli razem na jednym marszu 11 listopada za rok. - Za dużo dzieli PiS i PO. Oczywiście są sytuacje, że musimy mówić jednym głosem, jak choćby kwestie negocjacji na przyszłą perspektywę budżetową UE, czy kwestie naszego bezpieczeństwa zewnętrznego. Wtedy taki front jest pożądany. Ale takie puste gesty, patriotyzm kotylionowy – to nie przemawia do mnie - powiedział poseł PiS. Śmieszy mnie też obecność posłów Solidarnej Polski na marszu prezydenckim, czy obecność Romana Giertycha beatyfikowanego ostatnio na liberała - dodał.