- Biskup Piotr Jarecki, nawalony jak stodoła, skosił mały słupek na chodniku i zatrzymał swoją srebrną toyotę na dużym, pancernym słupie (...) Ponieważ biskup nie miał sutanny ani nawet koloratki, potraktowano go, jak zwykłego obywatela i bezczelnie poddano badaniu alkomatem, co ujawniło prawie 3 promile. Na szczęście zdołał wybełkotać, kim jest, dzięki czemu natychmiast został puszczony wolno - napisała europosłanka.
Senyszyn dodałe również, że należy się spodziewać wypłaty wysokiego odszkodowania i zadośćuczynienia za straty moralne. - Ponieważ słup, który zniszczył biskupią Toyotę, był postawiony bez uzgodnienia z Konferencji Episkopatu Polski - napisała Senyszyn.
W minioną sobotę, biskup Piotr Jarecki rozbił swój samochód na skrzyzowaniu Wybrzeża Gdańskiego i ulicy Boleść w Warszawie. Trzykrotne badanie alkomatem wykazało, że biskup miał 2,5 promila alkoholu we krwi. Maksymalna kara, jaka może zostać nałożona na duchownego, to 2 lata więzienia i utrata prawa jazdy.