Oleksy najpierw zaparkował na kopercie przed budynkiem prokuratury. Po chwili jednak ktoś wyszedł z budynku i poprosił go o przeparkowanie auta. Polityk lewicy zrobił to bez dyskusji i gwiazdorzenia, co akurat mu się chwali. Okazało się jednak, że zmiana miejsca postoju nie jest prosta i nie obyło się bez małej kolizji. Polityk zbyt mocno przycisnął się swoim BMW do nissana i zarysował mu z przodu lakier.
>>> Józef Oleksy: Leszek Miller nie ulega spazmom życzliwości...
Skąd takie roztargnienie u byłego premiera? Józef Oleksy ma ostatnio sporo na głowie. To na jego barkach spoczywa obowiązek organizacji Kongresu Lewicy, który ma odbyć się w Warszawie już 16 czerwca na Stadionie Narodowym. Nawet umysł ostry jak brzytwa może nie zarejestrować drobnej rysy. - Nic takiego nie miało miejsca. Nikogo nie zarysowałem. Ani nikt mnie nie zarysował. Widziałbym, gdyby było inaczej. Proszę wierzyć mojej wersji - przekonuje nas premier.