Pan Eugeniusz i inni członkowie rodziny musieli powiadomić dziewczynkę, że w strasznym wypadku zginęli jej mama i tata - Małgorzata (42 l.) i Ryszard (41 l.) P.
Dziadek dziewczynki, ojciec jej mamy, nie może uwierzyć w to, co stało pierwszego dnia nowego roku. Że stracił córkę i zięcia...
- Byli u nas tego dnia jeszcze o godz. 11. Złożyli nam życzenia noworoczne - mówi przez łzy mężczyzna. - Potem poszli na spacer i na cmentarz - opowiada.
O wypadku spowodowanym przez pijanego pirata Mateusza S. (26 l.) dowiedział się od męża swojej drugiej córki. - Powiedział, że Małgosia nie żyje - wspomina pan Eugeniusz. - Jak odłożyłem słuchawkę, to ciągle nie wierzyłem w to, co mi powiedział. Nasza druga córka pojechała do szpitala, do Julci. My do niej dzwoniliśmy. Julcia mówiła, że wszyscy ją odwiedzają, tylko nie mama i tata... A mi zaciskało się gardło, oczy miałem pełne łez - dodaje.
Dziewczynka pamiętała wypadek. Mówiła babci i dziadkowi, że "niedobry pan wjechał samochodem w mamę i tatę, w ciocię i wujka". Nie wiedziała tylko, co się dzieje z rodzicami. Wciąż o nich wypytywała. Miała nadzieję, że przeżyli...
- Wiedziałem, że nie można było przed nią dłużej ukrywać prawdy - opowiada dziadek dziewczynki. - Musieliśmy jej wszystko powiedzieć - ociera łzy ręką. Wspólnie postanowili, że to ciocia Julci opowie jej o rodzicach. Był przy tym psycholog.
Dziadkowie dziewczynki będą się teraz opiekować wnuczką. - Załatwiliśmy już formalności w sądzie, by mała została z nami, byśmy z żoną mogli być dla niej opiekunami prawnymi. Bo nie wyobrażamy sobie, by mogło stać się inaczej - mówią obydwoje.