Byli parą od niedawna, poznali się na urodzinach znajomego. Na koniec weekendu Łukasz zabrał Julię i jej młodsze rodzeństwo na spacer na plażę przy ujściu Wisły do Bałtyku w rezerwacie Mewia Łacha w Gdańsku (woj. pomorskie).
Zakochani zbierali muszelki, wpatrywali się w morze i na wysepkę, gdzie można dostrzec wypoczywające foki. Wracali brzegiem Wisły, po betonowym falochronie.
Nagle Julia straciła równowagę i ześlizgnęła się do wody. Wisła ma w tym miejscu 4 metry głębokości. Łukasz rzucił się na ratunek. Wskoczył do wody, ale nie mógł złapać ukochanej. Po chwili oboje zniknęli pod wodą. Na brzegu zostało płaczące młodsze rodzeństwo dziewczyny. Ich krzyk przywołał innych spacerowiczów, którzy wezwali policję.
- Na miejsce szybko przypłynęli policjanci z Referatu Wodnego. Funkcjonariusze wspólnie ze strażakami oraz ratownikami Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa SAR rozpoczęli poszukiwania młodych ludzi - tłumaczy Aleksandra Siewert, rzeczniczka policji w Gdańsku.
Rozpaczliwa akcja trwa cały czas. Na miejscu działają nurkowie, a dno Wisły i wody przybrzeżne Bałtyku badane są sonarem.Zaginionych szukają też ich bliscy przeczesujący plaże i zarośla w okolicy, w której doszło do tragedii. Nie przeszkadza im silny deszcz ani porywisty wiatr.
Do zamknięcia tego wydania "SE" poszukiwania trwały...
Zobacz: Wisła porwała dwoje ludzi