Gdy Zenon Niedziejko (54 l.) z Bakałarzewa (woj. podlaskie) z synem Błażejem (17 l.) i córeczką Julią (5 l.) zatrzymał się w pobliskiej Kamionce Starej u znajomego rolnika, Wiesława T. (50 l.), nawet nie przeczuwał, że przeżyje najgorszy koszmar w swoim życiu.
Upadek w czeluść
- Często tu zajeżdżamy po jajka - mówi pan Zenon. Mężczyźni rozmawiali w pobliżu domu, a w tym czasie Julka bawiła się z psem gospodarza. Nagle rozbawiony czworonóg skoczył w stronę dziewczynki. 5-latka wystraszyła się psiaka i uciekła na betonową pokrywę zabezpieczającą studnię. Niestety, skruszały beton nie wytrzymał ciężaru dziecka. - Płyta rozpadła się dosłownie jak papier - wspomina brat dziewczynki, Błażej (17 l.).
Patrz też: Chrząchowa: WSKOCZYŁEM do studni, żeby RATOWAĆ synka
Julka runęła 6 metrów w dół, po drodze obijając się o stalowe pręty sterczące z kręgów studni. Na szczęście na dnie nie było wody. - Wpadłem w panikę. Chwyciłem za telefon i dzwoniłem po pomoc - wspomina pan Zenon. Do środka studni zdołał zejść jej właściciel, ale gdy już był na dole, tylko bezradnie rozłożył ręce.
Zimną krew do końca zachował jedynie Błażej.
Zsunął się na dno
Chłopak najpierw pobiegł po latarkę, zaświecił do wnętrza studni i bez wahania zszedł po przerdzewiałych prętach na jej dno. Chwilę potem tulił do siebie wystraszoną i poturbowaną siostrę. - Po prostu wziąłem ją na jedną rękę i wyniosłem na górę, zanim przyjechali strażacy - opowiada skromnie nastolatek.
- Mój brat to bohater - mówi Julka, która dochodzi do siebie w szpitalu w Suwałkach, gdzie ani na krok nie opuszcza jej tata. Oboje są bardzo dumni z Błażeja.