Tuż przed śmiercią pani Nina sporządziła testament. Sześciocyfrową sumę zapisała fundacji Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Owsiak przysięga, że o tym, że dostali spadek, dowiedział się z "Super Expressu".
- Nawet przez pół minuty nie podejrzewaliśmy, że fundacja jest przedmiotem takiego dobrego myślenia ze strony wielkiej aktorki. Nie miałem wcześniej żadnego kontaktu z panią Andrycz, a od niej nigdy nie wypływało, że o nas myśli - mówi Owsiak.
Zobacz też: Nina Andrycz zmarła w łóżku Owsiaka, dała mu 100 000 zł!
Pieniędzy fizycznie fundacja jeszcze nie ma, są złożone w banku, ale jest akt notarialny, który pozostawiła Nina...
Ile tych pieniędzy jest? - Mówimy o sumie około 100 tys. zł - opowiada Owsiak.
Fundacja ma już plan, co z nimi zrobi.
- Tak sobie pomyśleliśmy, że nie ma lepszego miejsca na nie niż szpital im. prof. Orłowskiego na warszawskim Powiślu, w którym umarła Nina Andrycz. Cała opowieść jest tym bardziej kolorowa, mimo tej brutalności życiowej, że ostatnie dni spędziła na łóżku, które kupiła fundacja. Jeszcze nie wiemy, czy to będzie sprzęt z najwyższej półki, ultrasonograf czy łóżka - dodaje. - Ona zrobiła wspaniałą rzecz dla bliźnich, tu nie było prywaty, było tu coś niezwykłego. Nie wszyscy ludzie decydują się na taki gest.
Zobcz też: Nina Andrycz wyrzuciła nazwisko męża z grobu. Aktorka spocznie na Starych Powązkach