Dzisiaj Justyna już wznawia treningi w Libercu. - Pobudka jest o piątej rano, o siódmej poranny rozruch. Po śniadaniu dwie godziny biegania na nartach, a potem testy nart. Po obiedzie i drzemce jeszcze bieg przełajowy, a po kolacji - rozbieganie i gimnastyka. O dziewiątej wyłączamy telewizory i komputery, mamy nocną ciszę - opowiada trener Aleksander Wierietielny (62 l.).
6-osobowa ekipa Justyny Kowalczyk mieszka w wynajętym domu w Libercu. Miejscowa firma dostarcza im posiłki.
- Ale Justysia sama sobie przyrządza potrawy, bo trzeba uważać, żeby nie znalazło się w nich coś niedozwolonego. Wczoraj przywiozła sobie z Polski flaczki - wyjawia Wierietielny.