- Pomóżcie nam ratować nasze maleństwa - proszą państwo Jendruchniewiczowie. Liczą na to, że pieniądze na leczenie uda się uzbierać.
Najpierw zachorował Patryk. Miał wtedy zaledwie dwa latka. - Zobaczyłem kiedyś, że chłopiec ma inny odcień lewego oka. Pojechaliśmy do szpitala w Lublinie - opowiada pan Sławomir.
Lekarz zdiagnozował siatkówczaka. Chłopiec przeszedł chemioterapię w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Potem drugą i trzecią... Niestety, zabiegi nie przyniosły efektu. Patrykowi trzeba było usunąć lewe oko. To pomogło, ale na krótko. W tym roku rak wrócił.
- Lekarze w Polsce stwierdzili, że trzeba będzie usunąć drugie oko - mówi zrozpaczony ojciec. Mężczyzna zaczął szukać pomocy za granicą. Nawiązał kontakt z kliniką w Londynie. Tamtejsi lekarze twierdzą, że zoperują zaatakowane przez raka oko Patryka. I dają gwarancję na powodzenie zabiegu. Ale koszt wyjazdu do Anglii to 20 tysięcy zł. Do tego trzeba dodać jeszcze 60 tys. na leki.
- To dla mnie niewyobrażalna kwota - mówi Sławomir Jendruchniewicz. - Utrzymuję rodzinę z renty. Jeżeli nikt mi nie pomoże, to syn straci wzrok. A może nawet życie.
Jakby w tej rodzinie było mało dramatów, okazało się, że rak zaatakował też córkę Jendruchniewiczów, Karolinkę (6 l.). Ona też niebawem potrzebowała będzie kosztownej terapii.
Ty też możesz pomóc
Pomóc państwu Jendruchniewiczom można, wpłacając pieniądze na konto:
Caritas Diecezji Siedleckiej, PEKAO S.A. I Oddział Siedlce, nr rachunku:
10 1240 2685 1111 0000 3656 2387
z dopiskiem "leczenie Patryka Jendruchniewicza", nr KRS 0000 223 111