Już nikt jej nie chce słuchać!

2009-05-16 7:00

To ciężkie chwile dla artysty, kiedy fani odwracają się od swoich idoli. Niestety, dotknęło to niegdyś bardzo popularną Jusię. Justyna Steczkowska (37 l.) przechodzi do archiwów muzyki. Ostatnia płyta "To mój czas" sprzedała się jedynie w 11 tys. egzemplarzy. Najwyraźniej to jej czas żeby odeszła w zapomnienie.

Z wielkim rozgłosem Jusia wydała w marcu swoją najnowszą płytę. Krążek nosi tytuł "To mój czas". Jednak fani okazali się bezlitośni. Steczkowska sprzedała około 11 tys. płyt. Taki wynik nie ociera się nawet o "złotą płytę". W rankingach Jusię wyprzedzają choćby raperzy - choćby taki O. S. T. R. (29 l.), który sprzedał 15 tys. egzemplarzy swojej najnowszej płyty tylko w ciągu czterech dni!

O wynikach, jakie osiąga Feel, nawet nie warto wspominać, bo to sprzedaż 10 razy większa niż popyt na krążek Steczkowskiej.

To na pewno cios dla artystki, która zadebiutowała prawie 20 lat temu. Niegdyś jej album "Dziewczyna szamana" zdobył status potrójnej "platyny", czyli 90 tys. sprzedanych egzemplarzy. Potem żaden album Jusi nie powtórzył tego sukcesu. Ale tak źle jak teraz jeszcze nie było.

- Złośliwi powiedzą, że Steczkowska skończyła się na "Dziewczynie szamana", jej debiutanckiej płycie z 1996 r. Niektórzy będą mieli nawet kłopoty z wymienieniem choćby dwóch przebojów Steczkowskiej, które nie pochodzą z "Dziewczyny szamana" - twierdzi Michał Michalak z portalu Interia.pl, i dodaje, że nowa płyta "To mój czas" Steczkowskiej nie dotarła ani razu do czołowej dziesiątki polskiej listy, nie mówiąc już o zdobywaniu "złota" czy "platyny".

Jacek Skolimowski, dziennikarz muzyczny opiniotwórczego "Dziennika", potwierdza ten stan rzeczy.

- Ludzie znają "Dziewczynę szamana". Tylko że wtedy stał za nią wielki Grzegorz Ciechowski (†44 l.), który wyprodukował tę płytę. Ale od tego czasu minęło już naście lat, a Justyna kręci się w kółko! Jej kolejne projekty jakoś nie wypalają. Głos to za mało.

Jak mówi Skolimowski, Justyna przyjmuje propozycje udziału w takich programach, jak np. w "Gwiazdy tańczą na lodzie", żeby nie dać o sobie kompletnie zapomnieć.

- Denerwuje mnie takie tłumaczenie artystów, że muszą zarabiać w programach, by później wydać płytę, by mieć wolność artystyczną. Kasia Nosowska nie bawi się w jazdę na łyżwach, a zarabia na życie śpiewaniem. Kolejne jej projekty są zauważane, kolejni artyści zapraszają ją do współpracy, jak choćby teraz Sydney Polak. Co więc będzie z Justyną Steczkowską? Z braku laku będzie się kręcić po kolorowych pismach - mówi Skolimowski.

- Nie pomogło prowadzenie przez wokalistkę programu "Gwiazdy tańczą na lodzie" (może zaszkodziło?), wywiady w kobiecej prasie... Jak odbiorcy mówią "nie", to nie ma zmiłuj - puentuje Michalak.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki