Sprawa domniemanego ojcostwa ks. prof. Waldemara Irka, byłego rektora Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu miała swój początek w w 2012 roku. Po jego śmierci do wrocławskiej kurii z prośbą o zabezpieczenie majątku duchownego zgłosiła się Wiesława Dargiewicz z Oławy. W tym samym czasie poinformowała media, że żyła z ks. Irkiem w związku oraz, że jest on ojcem jej syna.
Ustalenia ojcostwa na podstawie badań DNA domagała się rodzina księdza. Istniały bowiem podejrzenia, że kobiecie chodzi jedynie o spadek po duchownym. W 2013 roku sąd postanowił o ekshumacji zwłok rzekomego ojca kilkuletniego Kuby oraz o przeprowadzeniu badania DNA. W styczniu 2014 potwierdzono, że ksiądz Waldemar Irek był ojcem chłopca.
Z takim wynikiem nie chciała się pogodzić jednak rodzina duchownego, która odwołała się od decyzji sądu kwestionując prawidłowość i rzetelność przeprowadzonego badania DNA. Swoje odwołanie argumentowała m.in. tym, że - ponieważ nie była obecna przy ekshumacji zwłok - nie może mieć pewności iż zbadane próbki pochodzą od członka jej rodziny.
We wtorek 22 lipca sąd okręgowy we Wrocławiu oddalił apelację rodziny ks. Waldemara Irka i - jak podaje portal „gazeta.pl" – uznał ją za całkowicie bezzasadną.
- Najbardziej miarodajnym dowodem w tej sprawie było badanie DNA przeprowadzone przez biegłych, którzy zachowali wszelkie procedury – czytamy na portal „gazeta.pl" wypowiedź sędzi Agaty Kotuły.
Mimo iż sąd orzekł, że ojcem 4-letniego obecnie chłopca był. ks. Waldemar Irek, nie jest wcale pewne, że chłopiec odziedziczy po nim spadek. - Dziecko na razie nic po zmarłym nie dziedziczy. W pozostawionym testamencie zmarły nie wymienił go jako spadkobiercy – stwierdziła sędzia. Niewątpliwie będzie to kolejny wątek sprawy ks. Irka.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail