Najsłynniejszy polski agent, uwodziciel, zdobywca kobiecych serc, to dla wielu mieszkańców Wrocławia po prostu Tomek K. (34 l.). Koledzy z klasy pamiętają go zaś jako rozrywkowego chłopaka, który świetnie pływał, nosił złoty łańcuch i uwielbiał filmy z Jamesem Bondem.
"Super Express" dotarł do szkoły sławnego amanta z CBA. To właśnie z wrocławskiej "ósemki" niepozorny chłopak z rozbrajającym uśmiechem ruszył w wielki świat, by potem wyprowadzić w pole posłankę PO Beatę Sawicką i celebrytkę Weronikę Marczuk-Pazurę. Dziś większość jego starych znajomych nie może uwierzyć, że Tomek przeistoczył się w bezwzględnego łowczego.
- To niesamowite - kręci głową jeden z jego kolegów. Prosi o anonimowość (zresztą nie tylko on). Choć złego słowa o słynnym agencie powiedzieć nie może. - Zawsze uśmiechnięty i mocno towarzyski. Był tam, gdzie coś się działo - opowiada. Także według nauczycieli przyszły agent bardziej interesował się brylowaniem w towarzystwie niż nauką. Większych problemów jednak nie sprawiał, a liceum "przeleciało" mu na mocnych trójkach. Wrocławska "ósemka" to liceum sportowe, dla pływaków. A Tomek od dzieciństwa uwielbiał basen. - Naprawdę to ten Tomek? - dziwi się jedna z pracownic basenu WKS "Śląsk". Tomasz K. przez ponad dwa lata trenował tam pływanie. - Niezły był, sumienny. Nawet medale w juniorach zdobywał - przypomina sobie jeden z trenerów. - Tomek wstawał o piątej rano, pędził na basen, potem na ósmą do szkoły, a po lekcjach znowu pływanie - opowiada. Dzięki swojemu hobby bez problemów dostał się na wrocławską AWF. - To chyba wtedy zapragnął być policjantem i polskim Bondem - wspomina pan Dariusz. - Zaczął nosić złoty łańcuch i często bywał na siłowni - dodaje.
W ciągu ostatnich lat Tomasz K. rzadko zaglądał do Wrocławia. Przed tygodniem wrócił jednak na stare śmieci. Tym razem jako świadek w kominiarce na głowie odwiedził sąd.