Już wiadomo, jak Artur W. zamordował Kaję

2017-09-01 7:00

Około godz. 2 w nocy zaczął Kaję dusić. Potem przez kilka godzin jej ciało leżało na podłodze. Ukrył je w wersalce. Dopiero nad ranem poznaliśmy szokujące szczegóły zbrodni, która zelektryzowała całą Polskę. Artur W. (29 l.) przyznał się do zamordowania swojej dziewczyny i dokładnie opisał, jak tego dokonał.

Kaja Wiśniewska (+20 l.) została zabita w nocy z 14 na 15 sierpnia w mieszkaniu wieżowca przy ul. Rojnej w Łodzi. Jej zwłoki zostały odnalezione jednak dopiero w miniony weekend. We wtorek w ręce policjantów trafił morderca - Artur W. Dzień później usłyszał zarzut zbrodni zabójstwa zagrożony karą dożywocia. Prokuratorowi opowiedział, co działo się tej tragicznej nocy.

Między Kają a jej chłopakiem wybuchła awantura. Wcześniej 20-latka oznajmiła, że jest w ciąży. Mężczyzna miał zarzucać swojej dziewczynie niewłaściwe postępowanie, brak ostrożności. Początkowo była to zwykła kłótnia, która jednak z minuty na minutę i godziny na godzinę przeobrażała się w pełną agresji jatkę. W końcu o godz. 2 w nocy Artur W. złapał młodą kobietę za szyję, zacisnął na niej swoje dłonie. Kaja zrobiła się sina, nie mogła oddychać. W końcu zwiotczała. Morderca położył ją na podłodze. Jak zeznał, w tym czasie obecny w mieszkaniu synek kobiety, 2-letni Bryanek, spał. Morderca twierdzi, że chłopczyk na moment się obudził, ale najprawdopodobniej nie widział, co się dzieje z jego mamą.

- Mamy poważne wątpliwości co do wiarygodności i rzetelności relacji w tym zakresie - mówi Krzysztof Kopania (52 l.), rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Łodzi. - Z zachowania dziecka, które przebywa obecnie u biologicznego ojca, można wnioskować, że mógł widzieć ciało 20-latki - tłumaczy.

Nad ranem Artur W. postanowił ukryć zwłoki Kai w wersalce. - Nie miałem pewności, czy już nie żyje - zeznał przed śledczymi. Dlatego zakrył jej usta i skrępował ciało. W takim stanie włożył je do tapczanu. Później położył na nim drugą wersalkę i jeszcze dodatkowo fotel. Żeby w razie gdyby Kaja żyła, nie mogła się wydostać.

Gdy nastał dzień, planował uciec razem z synkiem kobiety. Rozmyślił się jednak i odwiózł dziecko do jej rodziny. Potem ukrywał się. Był w Zgierzu, Rzeszowie, Poznaniu i Koszalinie. W tym ostatnim mieście został zatrzymany.

Zobacz także: NIE ŻYJE 14-latka, która zatruła się narkotykami

Przeczytaj również: Dachowanie zakończył na... radiowozie - WIDEO

Polecamy ponadto: Raport NIK przeraża! Polacy nie potrafią jeździć po autostradach

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki