Do tragedii doszło około godz. 4.20 nad ranem. W szybie Piotr była wtedy czteroosobowa załoga. Zadaniem górników pracujących dla zewnętrznej firmy było zamocowanie w szybie 865 metrów kabla energetycznego. Wszystko szło dobrze aż do 320. metra głębokości. Wtedy doszło do zerwania mocowania kabla. Kolejne uchwyty puściły i około 300 metrów kabla ważącego blisko 5 ton runęło w dół szybu. Górnicy nie mieli szans. - Jeden z nich był zawieszony na szelkach na zewnątrz windy. Pozostała trójka pracowała na górze klatki windowej. Wypadek przeżył jeden z ludzi będących na windzie - mówi Wojciech Jaros z Katowickiego Holdingu Węglowego, do którego należy kopalnia "Mysłowice-Wesoła".
>>> Koniec wsparcia dla górników?
Dla ratowników to była nietypowa akcja ratunkowa. Musieli szybko dostać się do drugiego szybu i stamtąd wyciąć wejście w miejscu, gdzie znajdowała się winda z górnikami. - Było bardzo mało miejsca i nie mogliśmy użyć w akcji zbyt wielu ratowników naraz - tłumaczył Jerzy Krótki z Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu.
Jako pierwszy na powierzchnię wydobyty został Julian K. Od razu trafił do szpitala. Jego stan jest stabilny, ale bardzo poważny.
Julian K. jest najstarszym z czterech pracujących w szybie górników. To była właściwie jego ostatnia szychta. Po jej zakończeniu miał się wybrać na dwutygodniowy urlop, potem planował przejście na emeryturę. W szpitalu jest z nim jego żona Dagmara. Na jej widok uśmiechnął się.
Później na powierzchnię ratownicy wywieźli pozostałą trójkę. Niestety, nie żyli. Krzysztof L., Wojciech T. (+33 l.) i Marcin Ż. (+27 l.) zginęli na miejscu.