- Wracam po pracy do domu - zaczyna snuć swoją opowieść. - Znaczy się cztery godziny po pracy - uściśla. - Wiadomo, że flaszka na dwóch jest dobra, pod warunkiem że jeden nie pije. No i pech chciał, że kumpel nie pił, bo był autem. No więc wracam po tej flaszce, grzecznie prosto do domu (tego jednego piwka w knajpie nie warto wspominać). Cały umysł skupiam, żeby stać prosto. Gadam na wdechu, a ta nawet na mnie nie spojrzy i od razu rzuca mięsem: "Znowu piłeś!".
No i się zaczęło. Ona do mnie, że mama ją ostrzegała, ja do niej, że zmarnowała mi 20 lat. Szkoda gadać - dodaje.
- Dobra, ale co to ma wspólnego z Kaczyńskim? - pytam.
- Nie wiem, ale fajna historia, nie? - odpowiada szwagier.