Prezes PiS w bardzo osobistym wywiadzie dla tygodnika "Wprost" ujawnia nie tylko głęboko skrywane traumatyczne przeżycia jakich doświadczył przez ostatni rok, ale dokonuje też rozliczenia kampanii przed wyborami prezydenckimi, kreśli plany partii na przyszłość oraz zapowiada, że będzie walczył, by prawda o Smoleńsku ujrzała światło dzienne.
Polityk zaznacza, że to dziennikarze ponoszą winę za to, że Prawo i Sprawiedliwość jest postrzegane jako partia, która mówi tylko o katastrofie, bo "wmówili monotematyczność PiS".
Jednocześnie żałuje, że przed wyborami prezydenckimi PiS "zbyt słabo stawiał sprawę Smoleńska". Jarosław Kaczyński przekonuje, że podjął wtedy nieudaną, jak się okazało, próbę zakończenia wojny polsko-polskiej. PiS poniosło porażkę, bo m.in. nie prowadziło wtedy kampanii negatywnej wobec Bronisława Komorowskiego.
Przeczytaj koniecznie: PiS do wyborów z Lechem Kaczyńskim
- Była prowadzona negatywna kampania wobec mnie. Natomiast my nie prowadziliśmy żadnej kampanii pokazującej, że pan Komorowski nie jest przedstawicielem prawicy Platformy, tylko zdecydowanej lewicy. To jest człowiek bardzo bliski SLD, przyjaciel Palikota. Myśmy tego nie eksponowali, a to mogło wpłynąć na wynik wyborów. Znaczna część elektoratu konserwatywnego na zasadzie tych wąsów i pięciorga dzieci głosowała na człowieka w istocie lewicy - ocenia prezes PiS.
Brat tragicznie zmarłego prezydenta wyznaje, że po tragicznych wydarzeniach z 10 kwietnia ub. roku już nigdy nie będzie szczęśliwym człowiekiem. Nie pogodził się ze stratą członka rodziny i już zawsze będzie nosił żałobne garnitury. Nie zamierza jednak bezczynnie pogrążyć się w rozpaczy.
- Brat zostawił po sobie bardzo wyraźny testament. I sądzę, że moim obowiązkiem jest wypełnienie go. Czy mi się uda? Nie wiem. Ale będę próbował - deklaruje.
Prezesowi PiS bardzo brakuje rozmów z bratem bliźniakiem. - Nie jestem w stanie z nikim tak rozmawiać, bo nikt poza moim bratem nie zna kodu tej rozmowy, nikt nie ma takiej pamięci, jaką miał on - wspomina.
Rocznicę katastrofy pod Smoleńskiem uczci w gronie zaufanych osób, nie weźmie udziału w żadnych państwowych uroczystościach.
- Nie wezmę udziału w pokazówce ludzi, którzy mojego brata w najbardziej obrzydliwy sposób obrażali, a potem przyczynili się do jego śmierci, by następnie po niej znów go obrażać - mówi tygodnikowi "Wprost".