Do dramatycznych wydarzeń ze Smoleńska Jarosław Kaczyński powrócił przy okazji wywiadu dla amerykańskiej edycji tygodnika „Newsweek”. Wspominał jak przyjechał na miejsce tragedii, by zidentyfikować szczątki prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Wszyscy pamiętamy jak świat obiegły zdjęcia, na których premier Rosji Władimir Putin ściska pochylającego się nad wrakiem maszyny Donalda Tuska.
Pogrążony w rozpaczy i żałobie Jarosław Kaczyński nie chciał spotkać się z Putinem i przyjąć od niego kondolencji.
Przeczytaj koniecznie: Kaczyński dla Amerykanów: Gdyby nie Tusk i Komorowski nie doszłoby do katastrofy. Rosjanie zręcznie to rozegrali
- Rosjanie zręcznie to rozegrali. Znaleźli słaby punkt - premiera Tuska. On natychmiast przyjął kondolencje i publicznie uścisnął się z Władimirem Putinem. Ustawił się w pozycji, w której będzie musiał wziąć na własne barki wszelkie winy Rosjan. Byłem tego dnia na lotnisku w Smoleńsku i zaproponowano mi to samo, ale odmówiłem. Brytyjski premier David Cameron później gratulował mi tej decyzji – wspominał Kaczyński.
Jego relacja znacznie odbiega o tego jak tę samą rozmowę zapamiętał Cameron. Radio Zet poprosiło komentarz rzecznika Downing Street.
- Jesteśmy zdziwieni tą relacją. Premier spotkał się z panem Kaczyńskim w czerwcu i złożył mu kondolencje. Na spotkaniu tym nie rozmawiano więcej o tej katastrofie ani o późniejszych wydarzeniach – usłyszał korespondent radia w Londynie.
Podczas wywiadu Kaczyński po raz kolejny obarczał winą za katastrofę obecnego prezydenta Bronisława Komorowskiego, a także premiera Donalda Tuska. Odpowiedzialność za tragedię zrzucił też na działania Rosji i Unii Europejskiej. Ponadto nie wykluczył, że w wypadek był ktoś zamieszany.