Tuż przed pierwszą rocznicą Smoleńska Jarosław Kaczyński w jednym z wywiadów przyznał, że żałobę po bracie i bratowej będzie nosił do końca życia. - Byliśmy z Leszkiem bliźniakami, a Smoleńsk to był cios, który zmienił całe moje życie. Ja już nigdy nie będę człowiekiem szczęśliwym. Noszę ten czarny garnitur i czarny krawat, i zawsze będę je już nosił. Nie pogodzę się ze stratą, bo to jest dla mnie strata zbyt wielka – ujawnił tygodnikowi Wprost.
W 13 miesięcy po katastrofie okazuje się, że słowa dotrzymał. Jak każdego 10 dnia miesiąca wziął udział we mszy świętej w kościele seminaryjnym Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny i świętego Józefa Oblubieńca.
Przeczytaj koniecznie: Kaczyński na wiecu przed Pałacem Prezydenckim: Oszuści i manipulatorzy przegrywają
Potem w otoczeniu współpracowników, m.in. Antoniego Macierewicza i Mariusza Błaszczaka ruszył pod Pałac Prezydencki, by złożyć kwiaty, pomodlić się i odśpiewać hymn Polski.
Błaszczak, szef klubu PiS poinformował dziennikarzy, że politycy PiS będą przychodzić pod siedzibę głowy państwa tak długo aż w centrum Warszawy nie stanie pomnik. Wtedy co miesiąc będą się gromadzić pod monumentem.