Jak w niedzielę, tak i wczoraj obaj kandydaci nie mogli zadawać sobie pytań. Prezes PiS starał się jednak wykorzystywać okazję i co i rusz sprytnie kąsał marszałka. - Jeśli chodzi o dzielenie i ciągłe odwoływanie się pana do rodziny, to przypomnę kilka jego głosowań - zaczął Kaczyński. - Głosował pan przeciwko podwyżkom dla nauczycieli, przeciwko 20 milionom złotych na poprawę warunków w domach dziecka, przeciwko 80 milionom na wysokospecjalistyczne przeszczepy w Śląskiem. Pan był w domu może sprawiedliwy, ale dla społeczeństwa sprawiedliwy pan nie jest - chłostał bezlitośnie.
Kiedy Komorowski w wypowiedzi przywołał Lecha Kaczyńskiego (61 l.), riposta była natychmiastowa. - Chciałbym prosić, by pan zmarłych pomijał w swoich wypowiedziach - upominał kandydata PO rywal.
Ostro zaatakował marszałka w sprawie śledztwa smoleńskiego. Zarzucił mu, że nic nie robi, mimo że wypełnia obowiązki prezydenta. - To jest zapowiedź tego, jak będzie wyglądała pana prezydentura. Pańska zależność od Donalda Tuska jest 100-procentowa - wytykał Komorowskiemu.
Odpowiedzi marszałka nie brzmiały tak ostro, jak polemiki Kaczyńskiego. Komorowski starał się zachować spokój, ale kamery pokazywały jego niepewność i jak ciągle błądzi wzrokiem po studiu. Pewnie dlatego w pewnym momencie powiedział zupełnie coś innego, niż miał na myśli. - W kwestii wyludnienia ludności mam swoje zasługi, ale nie muszę się nimi chwalić - wypalił. Miał na myśli oczywiście "zaludnianie" i swoją piątkę dzieci.
Już po wyjściu ze studia kandydat PO przyznał, że jego rywal wypadł wczoraj lepiej niż w niedzielę. Lepiej, bo jak się dowiedzieliśmy, Kaczyńskiego tym razem przygotowywał europoseł PiS Jacek Kurski (44 l.).