Bocian najprawdopodobniej zahaczył o druty linii energetycznej i zwichnął sobie jedno ze skrzydeł. Kontuzjowany ptak wylądował przymusowo na posesji Adama Ślęzaka (59 l.) i już tam pozostał. - Początkowo był płochliwy, ale teraz jest już zadomowiony. Z jego skrzydłem jest lepiej, nabrał wigoru i pierwszy krótki atak zimy zniósł dobrze. Kajtek zajada się porcjami kurczaka, a jak sobie podje, podchodzi do oczka wodnego w ogródku i gasi pragnienie - mówi opiekun boćka.
Cały Garnek bardzo polubił Kajtka, który odwzajemnia te uczucia. Czasami wchodzi na pień drzewa przy ulicy i dumnie pozuje do zdjęć. - Jednak przy dużych mrozach będzie mu trudno. Chcemy umieścić go w Leśnym Pogotowiu w Mikołowie. Tam będzie miał odpowiednie warunki. Zżyliśmy się z Kajtkiem. Trudno będzie się rozstać - wzdycha pan Adam.
Zobacz: DRANIE!!! Dzieciom zabrali, a sami jedzą drożdżówki w Sejmie!