Artur W. cierpiał na depresję, ale mimo leczenia podjął najgorszą z możliwych decyzji. Ze sznurem w ręce poszedł na strych i targnął się na własne życie. Koledzy klerycy zaniepokojeni jego nieobecnością na zajęciach zaczęli poszukiwania.
>>> Ksiądz odmówił pogrzebu. Powód? 120 złotych to za mało!
Nie spodziewali się, że na ratunek może być już za późno. - Był zawsze zamyślony. Często miał samobójcze myśli, o których nam mówił - wyznają koledzy Artura z seminarium. Wiedzieli o jego chorobie i nie chcieli zostawić młodego mężczyzny samemu sobie. - Mimo specjalistycznej terapii oraz pełnej troski i zaangażowania pomocy ze strony wychowawców i kolegów, doprowadziły go do tak tragicznego finału - szczerze przyznał rektor seminarium, który prosi o modlitwę za zmarłego.