- Co ja najlepszego zrobiłem! - płacze teraz mężczyzna. Jego syn walczy o życie w szpitalu. - Gdybym mógł cofnąć czas... - ojciec ukrywa twarz w dłoniach. Niestety, opamiętanie przyszło za późno.
Do rodzinnej masakry piłą mechaniczną doszło wczesnym słonecznym popołudniem. Dariusz S. postanowił, że uporządkuje obejście. Przed zimą każdy porządny gospodarz tak przecież robi. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie jeden fakt. Wcześniej Dariusz S. wychylił parę głębszych.
Początkowo prace szły nawet i sprawnie. Uruchomienie piły to dla doświadczonego mężczyzny drobnostka. Niestety, procenty dały o sobie znać, a porządki w jednej sekundzie zamieniły się w prawdziwy horror. Dariusz S. nie zapanował nad piłą. Niestety, w pobliżu stał Eryk (12 l.). To, co wydarzyło się chwilę później, zakończyło się tragicznie. Ojciec piłą rozharatał brzuch niespodziewającemu się niebezpieczeństwa synkowi. Polała się krew. Na szczęście szybko nadeszła pomoc. Chłopiec przeżył, ale wciąż walczy o zdrowie w kaliskim szpitalu.
- W chwili zatrzymania Dariusz S. miał w wydychanym powietrzu ponad promil alkoholu - mówi prokurator Janusz Walczak z Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim. I choć ojciec płacze teraz nad losem syna, kary nie uniknie. Odpowie za nieumyślne narażenie na bez- pośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężki uszczerbek na zdrowiu. Grozi mu do 5 lat więzienia.