- To przeklęty dom - mówią mieszkańcy Kamienicy Królewska (woj. pomorskie) i omijają szerokim łukiem budynek, w którym mieszkała Natalia K. (26 l.) wraz ze Zdzisławem W. i czwórką ich dzieci Wiktorią (7 l.), Kornelią, Sebastianem i Adrianem.
Czarno od dymu
Było pochmurne listopadowe popołudnie. Zdzisław był w pracy, Wiktoria bawiła się u dziadków, a troje pozostałych dzieci ucięło sobie drzemkę po obiedzie. Ich matka napaliła w piecu, żeby jej pociechy nie zmarzły i wyszła z domu do sąsiadki. Pokój, w którym spały dzieci, był szczelnie zamknięty. Nagle na kanapie wybuchł ogień od tlącego się niedopałka papierosa.W niewielkim pokoju zrobiło się czarno od dymu, który dusił śpiące maleństwa. Pożar ugasił się sam. - Gdy wróciłam do domu rzuciłam się na ratunek. Niestety, było za późno - wspomina pani Natalia.
Przeczytaj koniecznie: Dzieci spłonęły przez niedopałek papierosa
Udusił się we śnie
Po tej tragedii rodzina przeprowadziła się do bliskich. Kilka miesięcy temu Zdzisław ponownie zamieszkał w domu, w którym zginęły jego dzieci. We wtorek wrócił z pracy. Usiadł na kanapie z papierosem w ręku i zasnął. Łóżko zapaliło się od papierosa i mężczyzna udusił się we śnie czadem tak jak jego dzieci. - Podobnie jak w tamtym przypadku, zostaliśmy wezwani na miejsce, ale nie było tam ognia - wyjaśnia Edmund Kwidziński, komendant kartuskiej straży pożarnej. Przyczyny pożaru będą znane po oględzinach i śledztwie prokuratury.