Do katastrofy doszło w nocy z piątku na sobotę. W opuszczonym budynku zapadły się stropy, runęła także jedna ze ścian nośnych. Na miejsce natychmiast przyjechało siedem zastępów strażaków.
Choć kamienica od dawna nie była zamieszkana, ratownicy byli pełni obaw. - W takich opuszczonych budynkach często chronią się bezdomni. Spodziewaliśmy się, że tak może być i tym razem - mówi młodszy brygadier Adam Wilk (54 l.) z bytomskiej straży pożarnej. - Na miejsce wypadku ściągnęliśmy kamerę termowizyjną i psy wyszkolone do poszukiwań zasypanych ludzi - dodaje strażak.
Z psami przez mur
Strażacy nie mieli łatwego zadania. Zawalona kamienica była bowiem otoczona ze wszystkich stron ceglanym murem mierzącym około 2,5 metra wysokości.
Strażacy pokonywali przeszkodę po drabinach. Więcej kłopotu sprawiło już jednak umożliwienie przeszukania gruzowiska psom. Wszyscy czworonożni ratownicy musieli wskoczyć w skrojone na miarę kombinezony z uchwytami. Potem, niczym żywe walizki, psy były podawane prze swych opiekunów na drugą stronę muru.
Akcja była bardzo niebezpieczna, bo w każdej chwili mogła runąć reszta kamienicy. Na szczęście nikomu nic się nie stało.
- Ani kamera termowizyjna, ani psy ratownicze nie wykryły, by pod gruzami znajdowali się ludzie - mówi mł. bryg. Adam Wilk.
Rozbiorą resztę
Pozostałościami kamienicy zajął się nadzór budowlany. - Teren katastrofy został zabezpieczony - mówi Elżbieta Kwiecińska (47 l.), powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Bytomiu. - Przez cały czas jest też nadzorowany przez straż miejską. Poza tym mur, który utrudniał akcję, teraz stanowi pas ochronny - dodaje pani inspektor.
Pechowy budynek ma zostać rozebrany. - Chciałabym ruszyć z rozbiórką już w poniedziałek. Trzeba ją przeprowadzić bardzo ostrożnie - podkreśla Elżbieta Kwiecińska.