Wreszcie będzie można przejść bez obaw o zdrowie i życie w pobliżu zdewastowanej kamienicy na rogu ulic Słowackiego i Matejki w Katowicach. Budynek od lat się rozlatuje, a typki spod ciemnej gwiazdy zamienili go w pijacką melinę. W końcu właściciel okrył szczelnie cały budynek folią i zabił dechami drzwi wejściowe oraz okna. Niestety, na remont straszącego budynku trzeba jeszcze poczekać.
Robotnicy wykonują już ostatnie poprawki, zatykając siatką najniższe kondygnacje budynku. Na drzwiach pojawiły się nowe stalowe zasuwy i kłódki.
- To na razie tylko prace doraźne - wyjaśnia Jerzy Seifert (52 l.), właściciel kamienicy. - Nadzór budowlany nakazał mi niezwłocznie zabezpieczyć budynek, więc to zrobiłem.
Jerzy Seifert zawsze twierdził, że jego kamienica jest zrujnowana przez niekorzystne dla niego decyzje urzędników. Cztery lata temu postanowił wymówić umowy najmu wszystkim lokatorom. -ĘZalegali z czynszami, sąd wydał postanowienia eksmisyjne - tłumaczy właściciel. Lokatorzy trafili do mieszkań socjalnych, ale nie zostali wymeldowani z kamienicy. Spór trafił do sądu, a kamienica przez lata coraz bardziej niszczała. Teraz jednak Jerzy Seifert usłyszał korzystny dla siebie wyrok. Sąd uznał, że racja była po jego stronie. Na dodatek wyrokiem ze Strasburga Jerzemu Seifertowi ma zostać wypłacone odszkodowanie od państwa.
- Kiedy dostanę te pieniądze, zamierzam rozpocząć gruntowny remont - zapowiada Jerzy Seifert. - Wiem, że zniszczona kamienica stoi w samym centrum miasta, ale co ja mogę zrobić. Urzędnicy zawalili, niech państwo płaci - rozkłada ręce.