To było jak zły sen. Mieszkająca na trzecim piętrze Wioletta Metler wyszła do sklepu po zakupy. Zanim tam dotarła, zadzwoniła do niej sąsiadka. - Powiedziała, że właściciel kamienicy włamuje się do mojego mieszkania - opowiada kobieta. - Szybko zawróciłam. Gdy wbiegłam po schodach, zobaczyłam, jak pan R. łomem wyważa moje drzwi. Powiedział, że musi mieć dostęp do części mojego przedpokoju, żeby móc zrobić wejście do sąsiedniego lokalu. Wezwałam policję, ale to go nie powstrzymało.
Przypadek pani Wioletty nie jest odosobniony. Innym lokatorom Grzegorz R. też mocno zalazł za skórę. Ich problemy zaczęły się, gdy ponad rok przejął od gminy Łódź prawa do budynku. Najpierw drastycznie podniósł czynsz, a teraz niepokornym odcina media. Jedną z mieszkanek w trakcie awantury zwyzywał, groził jej i złapał za szyję.
Gnębionym najemcom pomaga stowarzyszenie "Bratnia pomoc", a samym Grzegorzem R. mocno interesuje się już prokuratura. - Ma postawionych kilka zarzutów, między innymi nękania, naruszenia nietykalności cielesnej, naruszenia miru domowego - mówi Marcin Wawrzyńczak ze stowarzyszenia. - Lada chwila do sądu wpłynie akt oskarżenia przeciwko niemu.
Nim zacznie się sprawa karna, w sądzie trwa batalia cywilna. Proces właścicielowi kamienicy wytoczyła Wioletta Metler.
Grzegorz R. z reporterami "Super Expressu" rozmawiać nie chciał. - Mogę tylko powiedzieć, że pani Metler jest wariatką - rzucił, nim zamknął przed nami drzwi swojego biura.