Ojciec pani Natalii, Andrzej Zakrzewski, do mieszkania w kamienicy przy ul. Wróbla na łódzkich Bałutach wprowadził się w latach 50. ubiegłego wieku. Mieszkał tam z rodzicami, później z żoną. Tam urodziła się ich córka. Przyszła na świat niewidoma.
17 lat temu zmarła mama pani Natalii. Od tamtej pory córką zajmuje się jej ojciec. Przez lata kamienica, w której mieszkają, należała do państwa. Po upadku komunizmu upomnieli się o nią spadkobiercy dawnych właścicieli. Budynek przeszedł w prywatne ręce, ale dla lokatorów niewiele się zmieniło. Aż do czerwca tego roku, gdy udziały w kamienicy odkupił Andrzej C.
Z dnia na dzień życie mieszkańców stało się koszmarem. Nowy kamienicznik narzucił horrendalnie wysokie stawki czynszu. Zakrzewscy za 27-metrową klitkę mieliby płacić 700 zł zamiast dotychczasowych 250. To fortuna dla rodziny, której dochód z renty pani Natalii i świadczenia opiekuńczego dla jej ojca ledwo osiąga 2 tys. zł.
Nowy właściciel wprowadził też wiele zakazów dla najemców. Nie mogą oni m.in. organizować towarzyskich spotkań, nie mogą też trzymać zwierząt w mieszkaniach. Dla pani Natalii, która ma w domu psa przewodnika, to dramat.
Z suką Sabą jest niezwykle mocno związana. - Nie wyobrażam sobie, co będzie dalej - załamuje ręce. - Wszędzie z nią chodzę. Teraz będą zmuszona ją uśpić albo się wyprowadzić.
Część jej sąsiadów już opuściło kamienicę, pani Natalia i jej ojciec nie chcą jednak wynosić się z mieszkania, w którym spędzili całe życie.
Andrzej C. nie zgodził się na rozmowę z "Super Expressem". Może chociaż sumienie go ruszy!
Zobacz także: Nożownicy napadali na łowców Pokemonów w Warszawie