O heroicznym wyczynie Tomasza Bugajnego pisaliśmy w sobotę. Mężczyzna rano odprowadził swojego synka do przedszkola. Gdy wychodził z budynku, zobaczył rozwścieczonego bezpańskiego amstaffa, który próbował rzucać się na dzieci. Nie namyślając się wiele, powalił psa na ziemię i przez blisko godzinę walczył z szamotającą się wściekle bestią, do czasu przyjazdu straży miejskiej. Jak on to zrobił?
- Nie czuję się bohaterem - mówi skromnie pan Tomasz. - Kiedyś zajmowałem się osobistą ochroną osób, jestem też ratownikiem wodnym. Musiałem nauczyć się chłodno oceniać sytuację i szybko podejmować decyzje. Tak też było w tym przypadku. Pies mógł wbiec do przedszkola. Nie mogłem do tego dopuścić. To był impuls. Trzeba było działać, więc zadziałałem.
Przeczytaj koniecznie: Łódź: Amstaff chciał ZAGRYŹĆ dzieci! Tomasz Bugajny POKONAŁ BESTIĘ gołymi rękami ZDJĘCIA
Tata Kamila z ochroną osób dziś nie ma już nic wspólnego. Zajął się dużo spokojniejszą pracą - projektuje szklane wyroby do aranżacji wnętrz. Ale nawyki wyuczone w pracy ochroniarza mu zostały.
- Użyłem sprawdzonego sposobu. Uderzyłem psa w krtań, to go oszołomiło. Każdego by oszołomiło - tłumaczy.
Pan Tomasz usiadł okrakiem na psie. Potem przyjechali policjanci, którzy pomogli mu powstrzymać dziką bestię. Po niespełna godzinie na miejsce dotarli też strażnicy miejscy. Na szyję psa zarzucili specjalną pętlę na wysięgniku i zamknęli go w klatce. Teraz zwierzę jest pod obserwacją.