- Postępowanie sprawdzające dotyczące molestowania seksualnego w spółce TVN zakończone zostało odmową wszczęcia postępowania karnego. Uzyskano tłumaczenie komisji raportu, na podstawie którego oceniono, że nie zostały wypełnione znamiona żadnego czynu zabronionego - informuje nas szefowa Prokuratury Rejonowej na Mokotowie Małgorzata Szeroczyńska.
Postępowanie sprawdzające śledczy wszczęli miesiąc temu, po tym jak w TVN prace zakończyła specjalna komisja ds. mobbingu i molestowania. Prokuratorzy poprosili władze spółki o udostępnienie tego raportu, przetłumaczyli go z języka angielskiego na polski i doszli do wniosku, że w spółce nie doszło do złamania prawa.
Przypomnijmy, że po ponad 60 godzinach pracy, rozmowach z 37 pracownikami redakcji "Faktów" komisja ustaliła, że trzy osoby zostały narażone na niepożądane zachowania. Jako zadośćuczynienie spółka zaoferowała im kwoty do wysokości 6-krotności miesięcznego wynagrodzenia. Po publikacji dokumentu pracę stracił szef "Faktów" Kamil Durczok. To właśnie jego o molestowanie podległych pracownic oskarżył tygodnik "Wprost". Tuż po wybuchu afery Durczok zapewniał, że nigdy nikogo nie molestował. W podobnym tonie wypowiadał się jego prawnik mec. Jacek Dubois (53 l.). - To, co napisał "Wprost", to oszczerstwa - mówił Dubois. W efekcie do sądów trafiły już dwa pozwy o naruszenie dóbr osobistych. Dziennikarz żąda od tygodnika w sumie 9 mln zł. To nie koniec. W tym tygodniu ma być gotowy też trzeci dokument przeciwko autorom publikacji o Durczoku. TVN nie chciał nam wczoraj komentować decyzji prokuratury.
Zobacz: Kamil Durczok POZYWA Wprost! Chce za swoją krzywdę 7 milionów zł