- Nie jestem bezgrzeszny. Popełniłem mnóstwo rozmaitych życiowych, prywatnych błędów. Mam ich świadomość, zapłaciłem dość wysoką osobistą cenę. Ale nie molestowałem, nie mobbingowałem - mówił Kamil Durczok dokładnie miesiąc temu w wywiadzie radiowym. Od tego czasu ograniczył się jedynie do oświadczeń, w których zapewniał, że tygodnik "Wprost" napisał nieprawdę, zarzucając mu, że m.in. wykorzystywał seksualnie pracownice. Durczok zamierza walczyć o dobre imię w sądzie. Jest już pierwszy pozew, w którym domaga się od tygodnika przeprosin i 2 mln zł zadośćuczynienia. Do tego pozwu dołączono badanie na wykrywaczu kłamstw. I wyszło na jaw, że Kamil Durczok nie jest aniołem. Bo oszukiwał, krzywdził, a nawet popełnił wykroczenie. - To były pytania pomocnicze. Dotyczyły w zasadzie całego życia pana Durczoka. To "Wprost" będzie musiał w sądzie udowodnić, że napisał prawdę. My twierdzimy, że zdarzenie z opisywaną dziennikarką (którą miał Durczok molestować - red.) zostało wymyślone, że jest nieprawdziwe - mówi nam mecenas Jacek Dubois. Kolejny pozew przeciw "Wprost" mecenas dziennikarza ma złożyć za kilka dni.
Jak wczoraj pisaliśmy, ekspertyza wariograficzna ma pomóc dziennikarzowi, bo według biegłego sądowego, który przeprowadzał to badanie (rozmowa z nim niżej), Durczok nie kłamał, mówiąc m.in, że nie molestował i nie mobbingował podwładnych.
Czy wariograf można oszukać? Wykrywacz kłamstw FAKTY i MITY. Ile kosztuje badanie wariografem i gdzie można je wykonać? Jak oszukać wariograf?