- Po uzyskaniu przez prokuraturę wyników DNA, w ostatnich dniach, Kamil Durczok był przesłuchany w tej sprawie jako świadek, a nie osoba podejrzana. Od początku mówiliśmy, że nic z tą sprawą nie mamy wspólnego – informuje nas mec. Jacek Dubois, prawnik byłego szefa Faktów TVN. To, że Durczok był przesłuchiwany jako świadek ma dla niego kolosalne znaczenie. Wynika z tego, że śledczy nie znaleźli nic obciążającego na dziennikarza, by przedstawić mu zarzuty.
Postępowanie w tej sprawie prowadzi mokotowska prokuratura. To ona zleciła badanie DNA, by potwierdzić bądź wykluczyć jakikolwiek związek prezentera z śladowymi ilościami narkotyków w warszawskim mieszkaniu na Mokotowie. Według naszych ustaleń, badanie potwierdziło, że ślady biologiczne znajdujące się na resztkach kokainy i amfetaminy należały do kobiety, a nie do mężczyzny. „Super Express" pisał w kwietniu o tym jako pierwszy. Co ciekawe, z naszych ustaleń wynika, że nie są to ślady biologiczne należące do Elżbiety Wycech, przyjaciółki Kamila Durczoka. Narkotyki musiały być w posiadaniu albo należeć do osoby trzeciej, kobiety przebywającej w warszawskim apartamencie. Do kogo? To jeszcze wyjaśniają śledczy.
Co teraz? - Decyzja o dalszych czynnościach zostanie podjęta po uzyskaniu protokołów przesłuchań Kamila Durczoka i Elżbiety Wycech – informuje nas szefowa prokuratury rejonowej na Mokotowie Małgorzata Seroczyńska. Nieoficjalnie śledczy przyznają, że sprawa jeszcze w maju może zostać umorzona i zakończona.
Przypomnijmy, afera z narkotykami w warszawskim mieszkaniu na Mokotowie wybuchła po publikacji tygodnika "Wprost". Dziennikarze tej gazety, opublikowali zdjęcia z wnętrza apartamentu, na którym znajdowały się śladowe ilości białego proszku. Po policyjnej analizie okazało się, że są to opyliny kokainy i amfetaminy. Stąd policyjne dochodzenie pod nadzorem mokotowskiej prokuratury.
Zobacz też: Rzekomych ofiar Kamila Durczoka prokuratura nie przesłuchała!